Przeskocz do treści

W CIENIU PALM, CZYLI O KONSERWACJI AZJATYCKICH MANUSKRYPTÓW.

01/02/2012

(Artykuł ten jest dziełem Małgorzaty Grzelec; członkini SKN Archeologii Dalekiego Wschodu studiującej archeologię na UW oraz konserwację na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie)

Wraz z niniejszą notką chciałabym zapoczątkować na naszym blogu serię artykułów poświęconych problematyce konserwacji w służbie archeologii i nie tylko. Mimo, że powszechnie uważa się dziedziny te za nierozerwalnie ze sobą związane, wydaje mi się, że wzajemne zrozumienie pracy kolegów po fachu jest w naszej branży wciąż zbyt ubogie. Jako studentka zarówno archeologii jak i konserwacji chciałabym przybliżyć czytelnikom ciekawe problemy konserwacji starożytnych dalekowschodnich artefaktów. Zapraszam do lektury 🙂

Dzisiejszy artykuł dotyczy zastosowania liści palmowych, jako podłoża pisarskiego głównie w rejonie Azji Południowo- Wschodniej, Indiach oraz Nepalu. Archeolodzy, a przede wszystkim konserwatorzy pracujący na tych terenach, mają szansę zetknięcia się z zabytkami na suszonych liściach palm. Jak bowiem egipski papirus, czy rozpowszechniony w średniowiecznej Europie pergamin, tak liście palmowe były jednym z dwóch najstarszych i najbardziej popularnych podłoży na terenach Azji Południowej.

W zależności od regionu, w celu wyprodukowania zwojów lub kodeksów, wykorzystywano liście palm rosnących lokalnie. Niemniej, już w starożytności doskonale rozpoznano różnice w jakości poszczególnych gatunków i najcenniejsze dzieła tworzono na najlepszych liściach, które importowano  w zależności od potrzeb. Dwa najbardziej powszechnie użytkowane rodzaje palm to palma Talipot (fot.1), rosnąca w południowych Indiach, na Sri Lance a także innych rejonach tropikalnych Azji oraz palma Palmyra (cukrowa) (fot.2) porastająca tereny Indii i Kambodży. Przeciętne wymiary pojedynczego, spreparowanego liścia palmy to ok. 50 cm długości i 4 cm szerokości, co narzucało księgom charakterystyczny wydłużony format. Zdarzało się jednak, że zszywano razem dwa liście, aby poszerzyć powierzchnię pisarską.

Użycie liści palmowych do zapisywania tekstów przypisuje się, jako pierwszym, cywilizacjom doliny Indusu. Najstarsze znane dziś południowoazjatyckie zabytki tego typu datuje się na nie wcześniej niż X wiek n.e., jednak naukowcy są przekonani o znacznie starszym rodowodzie tego wynalazku. Bezpośrednim dowodem na posługiwanie się nim, co najmniej w II w. p.n.e., jest znaleziony w Azji Centralnej fragment dramatu indyjskiego na liściach palmy. Z kolei najstarszym znanym historycznym zapiskiem dokumentującym ich użycie jest autobiografia buddyjskiego mnicha z Chin, Xuanzanga, z roku 646, gdzie wspomniane są święte teksty zapisywane na liściach. Wilgotny i gorący klimat Indii nie sprzyja zachowaniu się materiałów pochodzenia roślinnego- podobnie jak zabytki na liściach palmowych, tak i drugi popularny surowiec- wewnętrzna część kory drzew (np. aloesu) zachował się w śladowych ilościach na terenach południowych i wschodnich Azji. Kora drzew, wspomniana w odniesieniu do Indii już przez Kwintusa Kurcjusza Rufusa w jego biografii Aleksandra Wielkiego (I w. n.e.), odnaleziona została również w Azji Centralnej, której suchy klimat i piaski pozwoliły na zachowanie się wielu organicznych artefaktów. Pojawiają się głosy, że wykorzystywanie liści palmowych w pisarstwie można datować nawet na lata 2500- 1500 p.n.e., jako że na ten okres przypisuje się pierwsze znane pozostałości starożytnych bibliotek subkontynentu indyjskiego.

 Zapoczątkowane na terenach Indii przetwarzanie liści pod kątem piśmiennictwa rozprzestrzeniło się szybko na regiony, gdzie rozpowszechniały się także religie indyjskie (hinduizm, buddyzm) i sanskryt, np. w Kambodży. Należy zauważyć, że zastosowanie liści palmowych szacuje się na ok. 800 różnych sposobów użytkowania, takich jak chociażby wytwarzanie koszy, talerzy i innych przedmiotów codziennego użytku, które były obecne na omawianych terenach znacznie wcześniej niż pismo. W każdym razie, literatura na liściach palm rozprzestrzeniła się na dużą część Azji- biblioteki Nepalu, Tybetu i Chin posiadają dziś znaczne zbiory, niektóre z nich kompletowane już od średniowiecza (np. zbiory ocalone w XII wieku z buddyjskiej biblioteki Nalanda w indyjskim stanie Bihar).

Jak więc przygotowywano liście, aby można było pokryć je pismem lub iluminacjami? Technologia wyrobu była wypracowywana lokalnie, stąd wyróżnia się dzisiaj kilka różnych, starych tradycji. Liście należało zebrać, odcinając je u nasady i pozbawiając użyłkowania- etap ten był tak na prawdę jedynym wspólnym punktem wszystkich technik. Np. na Sri Lance preparowano liście poprzez gotowanie ich w garnku, zwiniętych w rolki i przełożonych orzechami papai i liśćmi ananasa. Następnie suszono je w promieniach porannego słońca (ostre światło wpływa destrukcyjnie na strukturę liści) lub na wietrze. Później polerowano ich powierzchnię drewnianym drążkiem, uprzednio mocząc liście w wodzie. Ostatnim etapem było szycie- w tym przypadku na obu końcach każdego liścia przebijano otwór, przez który następnie łączono ułożone w stos liście za pomocą plecionego sznurka (fot.3). Tak przygotowany manuskrypt często zabezpieczano drewnianymi okładkami (fot.4) . Opisany sposób jest tylko jedną z wielu technik. Liście po przycięciu mogły być prasowane i suszone przez kilka tygodni w specjalnej prasie złożonej z dwóch drewnianych desek, jak czyniono np. w Kambodży. W Indiach gotowano liście w wodzie z solą i kurkumą, później suszono i polerowano pumeksem. Z kolei w Nepalu nie łączono liści sznurkiem, a ułożywszy je w stos, zaginano je na jednym z końców i zabezpieczano wąskim paskiem z liścia i glinianą pieczęcią (fot.5) a następnie zwijano, tworząc zwoje. Tak samo zapisywanie kart nie ograniczało się do jednego sposobu. Często najpierw ryto tekst na powierzchni, wzdłuż liścia, za pomocą drewnianego rylca lub metalowego stylusa- inskrypcje były niewidoczne dopóki nie wtarto w nie czerni z sadzy zmieszanej z olejem. Nadmiar ścierano szmatką a tusz pozostawał w zagłębieniach (fot.6). W innych przypadkach po prostu zapisywano tekst trzcinowym piórkiem na powierzchni, bez wcześniejszego odciskania. Zachowały się także przykłady manuskryptów z ilustracjami (fot.7), niektóre z nich stanowią dziś unikalne przykłady malarstwa indyjskiego już z X w., dopełniając nielicznych pozostałości malarstwa ściennego, takich jak np. obrazy z Ajanty (fot.8).

Z jakimi więc problemami spotyka się konserwator zajmujący się zabytkami piśmiennictwa azjatyckiego na liściach palmowych i co robi, aby zminimalizować postępującą destrukcję? Problematyka jest złożona, stopień zniszczenia zabytków może być bardzo różny- sprzyjające, łagodne warunki klimatyczne, takie jak w Tybecie czy Nepalu mogą sprawić, że artefakty przetrwają niemal w nienaruszonym stanie, z drugiej strony ekstremalna wilgoć terenów nadmorskich Indii może doprowadzić do zaawansowanych, nieodwracalnych zniszczeń w strukturze materiału. Prace konserwatorskie dodatkowo utrudniać mogą pewne czynniki religijne i społeczne oraz notoryczny brak funduszy, koniecznych dla sfinansowania prac.

 

       Począwszy od sposobu wytworzenia, zabytek ma już w pewnym stopniu zdefiniowane prawdopodobieństwo zachowania się dla przyszłych pokoleń. Np. sam fakt wyboru liści palmy Talipot zamiast palmy cukrowej, znacznie zwiększa to prawdopodobieństwo. Palma Talipot ma liście bardziej elastyczne, miękkie, o jaśniejszej barwie i gładszej powierzchni od liści palmy Palmyra, które szybko stają się kruche i podatne na zniszczenia. Także sam tradycyjny sposób oprawiania manuskryptów miał wpływ na zachowanie obiektów, tym razem negatywny – sznurek, którym zszywano lub owijano księgi z czasem wycierał liście i doprowadzał do ich pękania. Z kolei używanie stylusa do rycia tekstu na kartach, w wielu przypadkach sprowokowało horyzontalne spękania liści.

Przede wszystkim czynnikiem niszczącym jest czas, wsparty działalnością tlenu z powietrza oraz promieni UV. Standardowe badania starzeniowe przeprowadzone przez indyjskich konserwatorów wykazały, że z czasem wzrasta sztywność i kruchość struktury liści, których łańcuchy celulozy, będącej jednym z głównych budulców nadających liściom trwałość, pękają stopniowo, co osłabia strukturę kart. Związane jest to także z utratą naturalnych wosków, olejów i żywic, które nadają im odpowiedniej elastyczności. Co jest niezwykle istotne, to fakt, że w omawianych rejonach Azji niejednokrotnie księgi na liściach palmowych są w nieustannym użyciu, najczęściej, jako obiekty kultowe. Konserwator musi zmierzyć się z tym problemem i albo przekonać o konieczności rzadszego użytkowania zabytkowych ksiąg, albo zabezpieczyć je w sposób, który chociaż częściowo uodporni np. zwoje na ciągłe zwijanie i rozwijanie, które bardzo nadwyręża kruche liście palmowe. W tym celu sięga się po metody konserwatorskie i metody naturalne. Zwoje można nawilżyć w specjalnych zamkniętych pojemnikach wyłożonych mokrymi kompresami i goretexem, co pozwoli je rozwinąć i poddać koniecznym naprawom (fot. 9). Następnie sięga się po naturalne substancje, takie jak kamfora czy olejki eukaliptusowe, którymi naciera się liście, dla przywrócenia im elastyczności i na koniec zwija ponownie.

Działanie światła prowadzi według ankiet przeprowadzonych w instytucjach Sri Lanki z księgozbiorami „palmowymi”, do najbardziej powszechnych zniszczeń wśród manuskryptów, czyli zmian w barwie podłoża (fot 10). Czas i związane z nim zmiany w budowie liścia prowadzą także do złuszczania się jego wierzchniej warstwy, która budową różni się od miękkiej tkanki wewnętrznej.

Wilgotny klimat terenów tropikalnych w dużym stopniu zagraża księgom. Wilgoć może doprowadzić do zaplamień na liściach, zaś w rejonie wilgotnych plam łatwo o przyspieszony rozwój szkodliwych mikroorganizmów. Naprawdę duży stopień zawilgocenia i zapleśnienia w skrajnych przypadkach doprowadza do tzw. kamienienia, czyli scalenia kart manuskryptu w jednolitą, praktycznie niemożliwą do rozdzielenia masę. Zaplamienia usuwane są z użyciem rozpuszczalników o odpowiednim pH, w przypadku liści palmowych raczej kwaśnym lub neutralnym, niż zasadowym. Najczęściej proces ten ogranicza się do powierzchniowego oczyszczania wodą lub etanolem. Mikroorganizmy neutralizuje się dzisiaj np. w specjalnych komorach z użyciem grzybobójczych gazów, takich jak tlenek etylenu. Często jednak niemożliwy jest transport zabytków do specjalistycznych pracowni, również ze względów religijnych lub społecznych, jakie np. napotkali konserwatorzy khmerskich manuskryptów w Kambodży. W takim przypadku stosuje się in situ np. zamrażanie ksiąg do -30 C, zabezpieczając je uprzednio polietylenem lub umieszczenie ich na kilkanaście dni w pudełkach z naftaliną.

Oprócz pleśni i grzybów, palmowe księgi przechowywane najczęściej przez stulecia w bibliotekach przyklasztornych narażone były na działalność gryzoni, takich jak myszy (fot. 11) oraz insektów, dla których celuloza również stanowi główne źródło pożywienia (fot. 12). Powstałe w ten sposób ubytki uzupełnia się, żeby zapobiec dalszym zniszczeniom. W tym celu stosowane są głównie japońskie papiery Kozo, które przykleja się klejem skrobiowym od niezapisanej strony karty.

Uszkodzone lub zupełnie brakujące drewniane oprawy, połamane pieczęcie, rozerwane sznurki scalające karty- wszystkie te zniszczenia zwiększały znacząco prawdopodobieństwo postępowania kolejnych, jako że stanowiły nieraz jedyną osłonę zabytków przed działaniem szkodliwych czynników. Innym rodzajem takich tradycyjnych zabezpieczeń bywały barwione głównie na żółto lub czerwono płótna, w które owijano księgi (fot. 13). Zastosowanie do tych tkanin tradycyjnych barwników, takich jak np. żółta kurkuma miało zbawienne działanie grzybobójcze, jednak w wieku XX zaczęto zastępować naturalnie farbowane płótna tymi barwionymi syntetycznie. Skład takich nowoczesnych farb często pozostaje nieznany i może mieć wręcz odwrotny wpływ na zabezpieczane tkaniną księgi. W tym miejscu jednak pojawia sie także aspekt religijny- barwione na te kolory płótna niosły ze sobą znaczenie symboliczne (szczególnie dla buddyzmu i hinduzimu) i konserwatorom często ciężko jest przekonać mnichów opiekujących się zbiorami o konieczności zaniechania owijania manuskryptów.

Z punktu widzenia historyka poważnym zniszczeniem jest przede wszystkim unieczytelnienie tekstu- tusz mógł z biegiem czasu wykruszyć się z zagłębień wyrytych w kartach lub, w przypadku powierzchniowego jego naniesienia, zostać całkowicie usunięty. Dzisiejsza konserwacja zgodnie twierdzi, że nie należy uzupełniać tego typu ubytków, jednak często można odczytać pozornie niewidoczne teksty (tzw. palimpsesty) za pomocą specjalistycznych metod, np. poprzez fotografię multispektralną, czyli z wykorzystaniem rożnych długości fal świetlnych, także spoza przedziału światła widzialnego (podczerwień, UV). Fotografie wykonane podczas takich odczytów pozwolą na zachowanie tekstu na kliszy, bez konieczności jego uzupełniania na samym obiekcie.

Ostatnim, dość powszechnym typem zniszczeń, który zaistniał dopiero na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat są konsekwencje używania taśmy klejącej do prowizorycznego zabezpieczania popękanych kart manuskryptów. Zawarte w kleju oraz samej taśmie substancje z biegiem czasu przenikały do struktury liści, przebarwiając je i osłabiając (fot.14). Konieczne w takim przypadku jest całkowite usunięcie pozostałości taśmy za pomocą odpowiednich rozpuszczalników, takich jak np. aceton.

Powyższe działania konserwatorskie wymagają wprawy, jednak oparte są na wypracowanych przez lata skutecznych metodach i odpowiednio stosowane mogą zatrzymać niszczenie artefaktów, a także pomóc odczytać je na nowo. Niestety bardzo często podejście zachodnich naukowców kłóci się z mentalnością ludzi, którzy dzisiaj sprawują pieczę nad zabytkami w Azji Południowo- Wschodniej. Konserwator nie może w takim przypadku arbitralnie zadecydować o sposobie postępowania z księgami, a musi próbować odnaleźć kompromis. Przykładem takiego konfliktu jest sam sposób postrzegania rzeczywistości przez potomków starożytnych cywilizacji Indii. Czas w pojęciu buddyjskim ma naturę kołową, czego pośrednią konsekwencją jest postrzeganie pewnych zjawisk, jako naturalnej kolei rzeczy, w tym także niszczenia zabytków. Zdarza się nierzadko, że konserwatorom odmawia się możliwości ratowania zbiorów ze względu na to, że ich stan odzwierciedla niejako naturę rzeczywistości w rozumieniu lokalnych mieszkańców. W krajach tropikalnej Azji starożytne zabytki, w tym święte teksty na liściach palmowych, wciąż pełnią ważne funkcje w życiu wielu ludzi i konserwatorzy muszą być przygotowani na taką ewentualność.

Artykuł ten jest streszczeniem mojej pracy seminaryjnej, pod kierunkiem dr W. Liszewskiej, na wydziale konserwacji ASP w Warszawie. Korzystałam z własnych notatek sporządzonych na podstawie spotkań z Naoko Takagi, konserwator w National Archives w Katmandu (Nepal) oraz z następujących pozycji:

  • Suryawanshi, D. G., P. M. Sinha, and O. P. Agrawal, Basic Studies in the Properties of Palm Leaves, Restaurator vol. XV (2), 1994
  • Alahakoon C.N.K. Identification of physical problems of major palm leaves manuscripts collections in Sri Lanka, J.U.L.A.S.L. vol. X, 2006
  • Sahoo J., Mohanty B., Indigenous methods of preserving manuscripts: an overview, OHRJ vol. XLVII (3)
  • Gunaratne M., Manuscript writing on palm leaves, 2006
  • Ghosh A., An Encyclopaedia of Indian Archaeology vol. I, 1989
  • Singh U., A History of Ancient and Early Medieval India, 2009

http://www.librarypreservation.org/preservation/palmleaf.htm

http://www.khmermanuscripts.org

http://asianart.com/articles/tamsuks/

http://www.library.cornell.edu/preservation/publications/documents/ConservationandStabilizationofPalmLeafandParabaik.pdf

http://www.asianartnewspaper.com/article/early-buddhist-manuscript-painting:-the-palm-leaf-tradition

www.pbs.org/thestoryofindia

7 Komentarzy leave one →
  1. efce permalink
    01/02/2012 8:17 pm

    Bardzo interesujący artykuł, pani Małgorzato. Czekamy na więcej!

  2. 01/02/2012 8:41 pm

    super 🙂

  3. 09/02/2012 4:22 pm

    Na indologii uczą, że Palmyra to winodajń wachlarzowata, tudzież potocznie palma winna 🙂 Talipot to chyba wachlarzowiec, nie pamiętam dokładnej nazwy. Tak po koleżeńsku – trochę mnie razi pisanie pospolitej nazwy rośliny po angielsku, a do tego z wielkiej litery.

    Cały tekst baaaardzo fajny 😀 I tak, zdecydowanie, przedstawiciele różnych dziedzin powinni ze sobą więcej współpracować!

    • Gośka permalink
      23/02/2012 2:15 pm

      Marysia dzięki za uwagę odnośnie polskiej nomenklatury 🙂 Przyznam szczerze, że w niektórych pracach wolę pozostać przy angielskich nazwach, co ułatwia potencjalnym czytelnikom porównywanie treści z inną dostępną, głównie po angielsku, literaturą. W każdym razie faktycznie powinnam chociaż dodać polskie odpowiedniki nazw w nawiasach. Dziękuję za zainteresowanie, pozdrawiam! Autorka 😉

      • 24/02/2012 8:48 am

        Ja zdecydowanie wolę na odwrót – po polsku w tekście, bo tekst przecież jest po polsku, a w nawiasie lub przypisach wszelkie alternatywne nazwy, które mogą ułatwić identyfikowanie nazwy w innych tekstach, czyli alternatywna pisownie, naukowy zapis z diakrytykami (w przypadku nazw transliterowanych z innych pism), zapis angielski lub w innym języku, w którym nazwa może być historycznie znana, czy w przypadku roślin lub zwierząt łaciński. Jakoś tak zostałam wychowana w paradygmacie, że w obcym języku zostawia się tylko słowa nieprzetłumaczalne 🙂

      • Gośka permalink
        01/03/2012 8:06 pm

        I w sumie masz słuszność, ale niestety wszystko co robię charakteryzuje lekka doza chaosu, prac naukowych nie wyłączając :/ Muszę nad tym popracować; w następnym artykule jakoś to usystematyzuje. Dzięki za dyskusje 🙂 G.

Trackbacks

  1. W CIENIU PALM, CZYLI O KONSERWACJI AZJATYCKICH MANUSKRYPTÓW. « Archeologia Wschodu

Dodaj odpowiedź do efce Anuluj pisanie odpowiedzi